giz 3miasto giz 3miasto
520
BLOG

Spisek sztuki

giz 3miasto giz 3miasto Kultura Obserwuj notkę 14

znalazłem w swoim archiwum tłumaczenie kultowego wręcz tekstu francuskiego socjologa, filozofa Jean Baudrillarda, które swego czasu popełniłem (circa 12 lat temu). Publikacja tego krótkiego  eseju pierwotnie ukazała się w dzienniku Liberation, a następnie w formie książkowej. Zawarte w tekście stwierdzenia wywołały ożywioną dyskusję na temat sztuki nowoczesnej. Mnie otworzyły szeroko oczy i skłoniły do dalszego zgłębiania tematu.

Polecam uwadze wszystkich dyskutantów wypowiadającym się wczoraj pod wpisem Łukasza Warzechy i nie tylko, na temat artystki Nieznalskiej.

 

Jean Baudrillard

 SPISEK SZTUKI

 O ile we wszechobecnej pornografii zagubiła się iluzja pożądania, to sztuka współczesna zagubiła pożądanie iluzji. W porno nie pozostało już nic z pożądania. Po orgii i wyzwoleniu wszystkich żądz weszliśmy w stan transseksualny, stan jednoznaczności seksu w znaku i obrazach pozbawionych wszelkiej tajemnicy oraz dwuznaczności; transseksualny,. w sensie nie mającym nic wspólnego z iluzją pożądania a jedynie z hiperrealnością obrazu.

Podobnie ze sztuką: ona także utraciła pożądanie iluzji - na rzecz sprowadzenia wszystkich rzeczy do stanu banalności estetycznej stając się w ten sposób sztuką trans estetyczną. Dla sztuki orgia nowoczesności polegała na radosnej dekonstrukcji przedmiotu i przedstawiania. W tym okresie iluzja estetyczna była jeszcze silnie obecna, tak jak iluzja pożądania w przypadku seksu. Energii zróżnicowania seksualnego przybierającej wszelkie formy pożądania odpowiadała w sztuce energia rozkładu realności (kubizm, abstrakcja, ekspresjonizm). Jedna i druga wiązała się jednak z wolą wydarcia tajemnicy pożądania, bądź tajemnicy przedmiotu - aż do zaniku tych dwóch silnych konfiguracji: sceny pożądania i sceny iluzji na rzecz czystej ostentacji transseksualnej i trans estetycznej ostentacji wizualnej czyli nieznośnej jednoznaczności wszystkich rzeczy. W istocie nie istnieje już pornografia jako taka, ponieważ jest ona wirtualnie wszędzie, jej istota przeszła do wszystkich technik wizualnych i telewizualnych.

Nie wykluczone jednak, że tak na prawdę odgrywamy tylko przed sobą komedię sztuki tak jak inne społeczności odgrywały komedię ideologii, tak jak na przykład społeczeństwo włoskie (ale nie ono jedno) odgrywa komedię władzy, czy wreszcie jak my sami odgrywamy komedię pornografii w sprośnej reklamie ciał kobiecych. Nieustający strip-tease, te fantazmaty z odsłoniętym seksem, ten szantaż seksualny - gdyby to wszystko miało być prawdziwe byłoby nie do zniesienia. Na szczęście jest to zbyt ewidentne by mogło pretendować do prawdziwości. Jednoznaczność jest zbyt piękna aby była prawdziwa. Jeżeli zaś chodzi o sztukę to jest ona zbyt powierzchowna aby naprawdę mogła być nijaka. Musi tu istnieć jakaś tajemnica pod spodem, w głębi. Musi istnieć - jak w anamorfozie - jakiś punkt widzenia. dzięki któremu cała ta bezużyteczna obfitość seksu i znaków nabiera sensu, lecz póki co, możemy tylko trwać w ironicznej obojętności. Może istnieje w tej irrealności pornografii, w tej bezznaczeniowości sztuki jakaś zagadka w negatywie jakaś tajemnica między wierszami, kto wie?; ironiczna forma naszego przeznaczenia?. Jeśli wszystko staje się zbyt ewidentne aby było prawdziwe być może pozostaje szansa dla iluzji. Co się rysuje za tym światem fałszywie jednoznacznym ? Inny rodzaj inteligencji czy też definitywna lobotomia? Sztuka (nowoczesna) mogła stanowić część świata wyklętego będąc rodzajem dramatycznej alternatywy dla realności, wyrażając wtargniecie w nią nierealności. Cóż jednak może oznaczać sztuka w świecie z góry hiperrealistycznym, bezbarwnym, jednoznacznym, reklamowym ? Cóż może oznaczać pornografia w świecie z góry spornografizowanym? Tak jak realność szydzi sama z siebie poprzez swoją formę najbardziej hiperrealistyczną, a seks szydzi sam z siebie poprzez swoją formę skrajnie ekshibicjonistyczną, tak i sztuka paradoksalnie puszcza do nas oko, szydząc z siebie i swego upadku poprzez swą formę skrajnie sztuczną - ironię. W każdym razie ironiczną jest dyktatura obrazów. Ale ta ironia nie stanowi już części świata wyklętego, ona stanowi raczej rodzaj przestępstwa wtajemniczenia[i], tego sekretnego i haniebnego porozumienia, które łączy artystę otoczonego szyderczą aurą z ogłupiałymi i nieufnymi masami. Ta ironia również bierze udział w spisku sztuki.

Sztuka odgrywająca swoje własne zaniknięcie, jak i zaniknięcie samego obiektu sztuki, to byłoby jeszcze coś wielkiego. Ale czyż jest nim (może nim być) sztuka czyniąca użytek z realności i grająca w nieskończoność na wtórnym przetwarzaniu? Otóż lwia część sztuki współczesnej zajmuje się właśnie tym czyli przywłaszczaniem sobie banalności, odpadów, mierności jako wartości i ideologii. W tych niezliczonych instalacjach, performansach, nie ma nic poza grą kompromisu z tym stanem rzeczy jak i ze wszystkimi minionymi formami z historii sztuki - wyznanie oryginalności, banalności i nijakości podniesione do rangi wartości, czy nawet perwersyjnej przyjemności estetycznej. Oczywiście cała ta miernota wierzy iż uszlachetnia się przechodząc na drugi, ironiczny poziom sztuki. Ale czy na pierwszym czy na drugim, wyższym poziomie wszystko to nadal pozostaje niczym i nic nie znaczącym. Przejście na poziom estetyki niczego nie ratuje - wręcz przeciwnie: jest to mierność do kwadratu. Wszystko to dąży do nijakości - «Jestem nijaki.! Jestem nijaki.!’» -i naprawdę jest to nijakie.

   Oto i cała dwoistość sztuki współczesnej - dążenie do nijakości podczas gdy się już jest nijakim, dążenie do nonsensu podczas gdy się już jest bez znaczenia, roszczenie sobie prawa do powierzchowności używając terminów powierzchownych.. Otóż bezznaczeniowość, ta prawdziwa, to wyzwanie, zwycięskie wyzwanie rzucone sensowi, niedostatek sensu, sztuka zaniknięcia sensu - jest wyjątkową jakością kilku nielicznych dzieł które na dodatek nigdy do tego nie pretendowały. Istnieje wtajemniczająca forma NICOŚCI, albo wtajemniczająca forma ZŁA. Jednak istnieje też przestępstwo wtajemniczenia, są fałszerze nijakości i snobizm na nijakość wszystkich tych, którzy prostytuują NICOŚĆ do rangi wartości, którzy prostytuują ZŁO do celów użytecznych. Nie można im na to pozwolić. Kiedy NICOŚĆ wykwita spośród znaków, kiedy NIEBYT pojawia się w samym centrum ich systemu jest to fundamentalne wydarzenie artystyczne. Jest to bowiem czysto poetycki proces wyłonienia NICOŚCI z mocy znaku - nie z banalnej i obojętnej realności lecz z iluzji radykalnej. W ten sposób, wprowadzając niebyt w centrum obrazu, Andy Warhol przekształca go w strategię śmiercionośną dla obrazu.

Tymczasem inni mają tylko komercjalną strategię bezwartościowości, której nadają formę reklamową czyli "sentymentalną formę artykułu handlowego" - jak mawiał Baudelaire. Chowają się oni za własną nijakością oraz za metastazą[ii] rozpraw o sztuce które usilnie starają się z tej nijakości uczynić wartość (oczywiście także na rynku artystycznym). I to jest tragiczne, gdyż taka strategia bezwartościowości nie znaczy absolutnie nic, a jednak istnieje i sama dostarcza sobie powodów do istnienia. Ta paranoja, wspólniczka sztuki, sprawia, że jakakolwiek ocena krytyczna nie jest możliwa, a jedyne co pozostaje to polubowny i nieuchronnie współbiesiadny podział tej nijakości. Oto jest ów spisek sztuki i jego główna scena, przez którą przewalają się te wszystkie wernisaże, instalacje, wystawy, restauracje, kolekcje, donacje i spekulacje. Spisek, który nie może być rozwiązany w żadnym znanym uniwersum gdyż za mistyfikacją obrazów uchronił się on przed wszelką trzeźwą refleksją.

Innym obliczem tej dwoistości sztuki jest gwałcenie ludzkich umysłów, poprzez nakłanianie ludzi do dania temu wszystkiemu wiary, poprzez nabieranie ich na nijakość w myśl założenia, że przecież niemożliwe, aby to było aż tak bezwartościowe, coś w tym jednak musi być. Sztuka współczesna gra na tej niepewności, na tej niemożności zasadnej oceny wartości estetycznych i spekuluje na poczuciu winy tych, którzy nic nie rozumieją lub nie zrozumieli, że nie ma tu niczego do zrozumienia - oto również przestępstwo wtajemniczenia. Wszelako, tak w głębi duszy można mniemać, że ci ludzie czując respekt dla sztuki zrozumieli wszystko ponieważ poprzez swe osłupienie zaświadczają o swojej intuicyjnej inteligencji - inteligencji ofiary nadużyć władzy, przed którą ukrywa się prawdziwe reguły gry, traktując ją jak dziecko. Innymi słowy sztuka (nie tylko z punktu widzenia potentata na rynku antykwarycznym ale w samym operowaniu wartościami estetycznymi) osiągnęła już zasadniczy stopień przestępstwa wtajemniczenia. Nie tylko zresztą jej można to zarzucić - polityka, ekonomia, informacja cieszą się tą samą przyzwalającą wyrozumiałością i tą samą ironiczną ustępliwością za strony "konsumentów". "Nasz podziw dla malarstwa jest konsekwencją długiego procesu adaptacji, który dokonywał się przez wieki, dzięki racjom nie mającym nieraz niczego wspólnego ze sztuką czy duchowością. Malarstwo stworzyło swojego odbiorcę. To w gruncie rzeczy relacja umowna" (Gombrowicz w korespondencji do Dubuffeta).

Pozostaje tylko postawić pytanie jak taka machina może nadal funkcjonować w tym krytycznym stanie beznadziei i komercjalnego obłędu? A jeśli może, to jak długo będzie trwał ten iluzjonizm - sto lat, dwieście?

Czy sztuka będzie miała prawo do drugiej egzystencji, tej bezterminowej, jak owe tajne służby wywiadowcze o których wiadomo, że od dawna nie mają już żadnych tajemnic do wydarcia ani też do wymiany, lecz które nadal szpiegują utrzymując w niezłomnym przekonaniu mit o swojej użyteczności

 


[i] Przestępstwo wtajemniczenia występuje na giełdzie i polega na czerpaniu korzyści z faktu nielegalnego uzyskania informacji o mających nastąpić istotnych decyzjach w firmie notowanej na giełdzie (przyp. giz)

 

[ii] Metastaza - w medycynie, przerzuty zespołu chorych komórek w organizmie (przyp.giz)

giz 3miasto
O mnie giz 3miasto

dostrzegam bzdury, bzdurki i bzdureczki ... zapraszam na: twitter.com/GregZabrisky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura