Rzeczpospolita 3 grudnia 2011
Igor Janke: Nie przerabiajmy statku w czasie sztormu
Nie było w ciągu ostatnich lat przemówienia polskiego polityka, które zrobiłoby taką furorę. Teksty na czołówkach stron internetowych głównych gazet
German Marshall Fund, który zamieszcza na swojej stronie analizy wydarzeń globalnych raz na kilka dni, tym razem w swoim blogu zamieścił pięć tekstów na temat jednego wystąpienia. Nie przypominam sobie, by jakieś wydarzenie z ostatniego roku wywołało taka reakcję w amerykańskim think tanku.
Radosław Sikorski wypowiedział to, na co czekały europejskie – i nie tylko europejskie – elity. Amerykanie, którzy dziś postrzegają Europę jedynie jako źródło problemu, nabrali nadziei, że być może Stary Kontynent się ruszy, by porządkować własną sytuację. Z punktu widzenia USA zjednoczona, federalna Europa to znakomite rozwiązanie. Wreszcie pojawił się ktoś i cokolwiek zaproponował w panującym marazmie.
Przemówienie było niewątpliwie inspirujące i świetnie przygotowane. Doskonale wybrane czas, miejsce i ton wystąpienia. Europa jest zagubiona, świat przerażony, chaos coraz większy, a tu z serca Europy płynie przekaz tak jasny – przynajmniej na pierwszy rzut oka – i optymistyczny, bo wzywający do konkretnych działań. Ktoś powiedział to, co wszyscy chcieli usłyszeć, ale nikt inny nie odważył się tego zrobić. Znalazł się ryzykant i wywołał skrajne reakcje. Zachwyt świata i najcięższe oskarżenia ze strony opozycji we własnym kraju.
----- tutaj tekst się urywa, aby przeczytać resztę trzeba zapłacić ------
Mnie osobiście już ten fragment w zupełności wystarczy, aż nadto ;-)
Ze smutkiem muszę przyznać, że Igor wręcz tragicznie się myli jeśli pieje z zachwytu nad wystąpieniem Sikorskiego i rozumie to wystąpienie tak jak to napisał w Rzepie.
Oznacza to ni mniej ni więcej, że Igor niczego nie rozumie, ale najbardziej dla mnie przerażające jest to, że nie ma on najmniejszych wątpliwości.
Wszystkie mądrości tego świata, niezależnie od kręgu kulturowego podpowiadają nam: wystrzegajcie się ludzi, którzy nie mają wątpliwości.
Przypomnijmy, że główną tezą wystąpienia Sikorskiego w Berlinie było ponaglanie Niemców do przekształcenia Unii Europejskiej w federację państw starego kontynentu. W tej Europejskiej Federacji państwa miałyby pełnić rolę obecnych niemieckich landów, czy wzorem USA stanów zjednoczonych, natomiast centralny ośrodek władzy tak uformowanej federacji mieściłby się w Berlinie i decydującą rolę w najważniejszych dla federacji sprawach mieliby do odegrania oczywiście Niemcy.
Już nawet abstrahując od Sikorskiego i jego haniebnej w swych intencjach wizji tak przedmiotowego potraktowania Polski, wypada z całą mocą stwierdzić, że ten szaleńczy pomysł jest po prostu nierealny do zrealizowania i po stokroć bardziej niedorzeczny niż na przykład pomysł wspólnej waluty europejskiej. Z prostej przyczyny, że nigdy nie będzie na niego zgody, nie tylko "oszołomów" z polskiej opozycji, ale wszystkich pozostałych mieszkańców Europy. Nie zgodzą się na to Francuzi, ani Hiszpanie, ani nawet Włosi, ale także nie zgodzą się na to Holendrzy, czy mieszkańcy krajów skandynawskich. Nie ma w ogóle o czym gadać.
Jestem nawet pewien, że nie zgodzą się na to nawet sami Niemcy, o czym może świadczyć chociażby piątkowe wystąpienie Angeli Merkel w Bundestagu, w którym mówiła ona o wzmocnieniu istniejących instytucji europejskich, zapewnieniu im kontrolnych prerogatyw w celu zapewnienia dyscypliny budżetowej w państwach członkowskich UE, a w pierwszej kolejności państw strefy Euro.
Jestem bardziej niż pewien, że nie zgodzą się na to także Francuzi, gdyż dobrze znam francuskie realia, a obecnie uważnie śledzę poczynania prezydenta Francji Nicolas Sarkozy, które śledzą i komentują francuskie media (czytaj moje ostatnie notki). Według ogłoszonych w sobotę wyników sondażu, Francuzi już są podzieleni niemal dokładnie po połowie jeśli chodzi tylko o sam projekt wzmocnienia istniejących instytucji unijnych w celu zwiększenia kontroli fiskalnej i budżetowej państw strefy Euro. Te zmiany być może nie będą wymagały nowego traktatu europejskiego, chociaż o takiej możliwości nieśmiało politycy francuscy przebąkują.
Trzeba wszak pamiętać, że jeśli proponowane zmiany będą miały bardziej radykalny charakter, powstanie konieczność zredagowania nowego traktatu europejskiego, który zastąpi wszystkie dotychczas obowiązujące. Nowy traktat, aby został przyjęty musi być zaakceptowany przez referendum we Francji i zdecydowanej większości państw członkowskich UE, a traktat będący ilustracją idei zaprezentowanych przez ministra Sikorskiego w Berlinie nie ma najmniejszych szans na akceptację Francuzów, Hiszpanów, Włochów itd a nawet Niemców, wbrew temu co się Sikorskiemu marzy.
Swoją drogą to doprawdy kompromitujące, a nawet haniebne, że to właśnie my Polacy mamy takiego ministra spraw zagranicznych, który występuje z takimi właśnie propozycjami, i to nie na forum unijnym, ale w Berlinie zwraca się bezpośrednio i wyłącznie do Niemców. Wstyd i hańba, stąd wcale się nie dziwię, że pojawiły się głosy wzywające do postawienia Radosława Sikorskiego przed Trybunałem Stanu.
Ale co w tej w sumie wysoce niedorzeczniej dyplomatycznej hucpie robi nasz rozkoszny Igor, doprawdy pojąć nie potrafię. Czyżby znowu dał się wpuścić w maliny ...
Dziękuję za uwagę.
u w a g a - U P D A T E
Igor mnie zrugał, ale tekstu nie podrzucił, więc niepyszny udałem się do osiedlowego sklepiku i nabyłem ostatni numer Rzeczypospolitej za 3,50. Warto było.
Warto, chociażby po to, aby prysło to niemiłe wrażenie jakie odniosłem po przeczytani „zajawki” artykułu na stronie internetowej Rzepy. W dalszej części tekstu Janke udowodnił, że nie „nabrał się” na wystąpienie Sikorskiego i na szczęście zgłasza cały szereg wątpliwości co do konkretnych propozycji Sikorskiego, które nawet świadczą dobitnie – to już mój komentarz – o rażącej niewiedzy szefa polskiego MSZ na temat funkcjonowania i struktur Unii Europejskiej.
Janke całkiem trafnie powątpiewa:
w kwestii korzyści dla Polski pytanie zasadnicze brzmi: czy w czasach zawieruchy nie lepiej przeczekać, przeprowadzać głębokie reformy w kraju, porządkować finanse, budować siłę wewnątrz, a także silny obóz Europy Środkowej, w oczekiwaniu, aż sytuacja w strefie euro się wyklaruje. I wtedy wejść do gry na własnych warunkach. Jeśli nasza gospodarka będzie silna, to i tak będziemy znaczącym graczem. Jeśli słaba - i tak nie będziemy się liczyć.
i jakby jeszcze wahając się dopytuje:
Czy może jednak lepiej wepchnąć się za wszelką cenę do centrum dziś, bo zapadają kluczowe decyzje, bo jest tak ogromne zamieszanie, tak głęboki kryzys, że z naszą nie najgorzej stojącą gospodarką przy dużej aktywności politycznej możemy nagle wskoczyć piętro wyżej i znaleźć się bliżej ośrodków decyzyjnych?
Zapewne trzeba próbować robić i jedno, i drugie. Rozsądek jednak mówi, że podejmowanie radykalnych decyzji podczas ogólnego zamieszania i kryzysu jest ryzykowne. W czasie sztormu warto usprawnić zarządzanie statkiem, a nie poddawać go generalnemu remontowi. Wstępowaliśmy do nieco innej Unii, za inną Unią głosowali obywatele i jeśli dziś chcemy zmieniać reguły gry, należy ich o to zapytać.
Poza tym naprawdę ważne jest dziś nie to, by przebudować Unię, ale by uporządkować finanse. Przez cztery lata Donald Tusk tego nie zrobił i dobrze by było, aby jego rząd dziś na tym się skoncentrował.
aby wreszcie całkiem rozsądnie zakończyć
Ale czy należy dalej integrować politykę gospodarczą? Mam poważne wątpliwości. To byłoby korzystne tylko wtedy, gdybyśmy mieli potencjał Niemiec. Gdybyśmy mogli realnie wpływać na bieg rzeczy. Ale tak dziś nie jest. Czy będzie to korzystne dla wielu małych państw o zróżnicowanej gospodarce? Chyba że chcemy te małe państwa wyrzucić poza burtę i nie przejmować się nimi. Ale wtedy możemy je pchnąć w innym kierunku. Należy dziś walczyć o silną Europę 27 krajów, a nie kilkunastu. Bo my też możemy się znaleźć za burtą.
Prawda, że ładnie?
Nie pozostaje mi więc nic innego jak tylko bardzo przeprosić Igora Janke za niesłuszne sugestie na temat jego tekstu. Nieprawdą jest, że wystąpienie Sikorskiego nie wzbudziło u Igora wątpliwości, czy tym bardziej zafascynowało. Jedynie zbyt łatwo zafascynowała go reakcja German Marshall Fund na to wystąpienie ;-)
ukłony