że zacytuję cara na okoliczność kolejnego odpalenia racy optymizmu, która wybuchła komentarzami na wieść o ruchu Wiplera. Chociaż warto odnotować, że nie wszyscy komentatorzy tryskają optymizmem, "szachiści" jednak się zastanawiają ;-)
To chyba jakaś epidemia, że tak wyjątkowo grzecznie się wyrażę ;-)
Dzięki poparciu PiS, dostanie się taki jeden z drugim do parlamentu krajowego, albo i europejskiego, pokażą go 10 razy w telewizorni, 5 razy spytają o zdanie na dowolny temat i już gość manifest pisze i partię zakłada. Pogięło ich wszystkich czy jak?
Tylko patrzeć jak Wipler wystąpi u Lisa, a następnie we wszystkich "wiodących mediach". Nagada się do woli i może nawet uwierzy, że przyszłość Polski jest w jego rękach. Tyle, że samym gadaniem w mediach niczego się nie zmieni, Aby cokolwiek skutecznie zmienić potrzebne jest szerokie zaplecze i poparcie we wszystkich zakątkach kraju, a nie mocno wyrachowana przychylność miejscowych przekaziorów, za którymi wiadomo kto stoi i steruje.
Nie wiem, nie zdążyłem poznać, może ten Wipler dużo się naczytał i pod tym względem całkiem niegłupi to facet. Tylko dlaczego nie mógłby dalej pchać tego wózka, na który wskoczył, za mało miejsca. do kierownicy za daleko? A tak wyszedł na politycznego durnia, że o niegodziwości nie wspomnę, bo w polityce nie ma miejsca na skrupuły. Jednak nikt, nawet Wipler nie powinien mieć wątpliwości, że aby polską rzeczywistość radykalnie zmienić, niezbędna jest bezapelacyjna wygrana zjednoczonej i silnej opozycji pod egidą PiS, czyli Jarosława, jedynego polityka z prawdziwego zdarzenia na polskiej scenie politycznej. Potrzebny jest nam ogólnonarodowy zryw i przełom, coś na kształt węgierskiego Fideszu, w celu ostatecznego pogrzebania toksycznych złogów po PRLu, wraz z całym zatrutym środowiskiem.
Natomiast w wyniku tych wszystkich solowych inicjatyw, po sromotnej klęsce PO, najwyżej powstanie coś na kształt AWS i podobnie jak AWS skończy. Trzeba być lemingiem, żeby tego nie rozumieć, a trafiając do polityki, politycznym durniem, żeby tego nie pojmować. Zatem, żadnych złudzeń Panowie, czy ktoś z Was jeszcze pamięta paniusię w śliwkowym żakiecie i innych cudaków, którym redaktor Lis dał przysłowiowe 5 minut?
Co napisawszy udaję się teraz na obowiązkowy spacer z moim psem Liberałem, który ma tę przypadłość, że w miarę jedzenia robi się coraz bardziej żarłoczny, jak to z liberałami zazawyczaj bywa ;-)