Od takiej opcji Polska powinna od razu zacząć i twardo się jej trzymać. A jeśli już mamy kogoś przyjąć, to prześladowanych chrześcijan, którzy byli pierwszymi i jak dotąd najliczniejszymi ofiarami ISIS i tych wszystkich muzułmańskich ekstremistów. Jeśli muzułmanie mordują się między sobą, to jest ich problem, w którego rozwiązaniu może przyjść z pomocą NATO, ale wyłącznie w odpowiedzi na apel ONZ, czyli po zaakceptowaniu takiej interwencji przez większość światowej społeczności. W przeciwnym wypadku cała wściekłość muzułmańskich ekstremistów zostanie skierowana na państwa, które bez uzgodnienia z ONZ podejmą akcję na Bliskim Wschodzie i państwach Maghrebu.
Takiej reakcji obawiają się m.in. Francuzi, co wynika z dzisiejszej debaty we francuskim parlamencie. Francja ma swoją bazę wojskową w Abu Dhabi, ale jak na razie francuskie myśliwce wykonują jedynie loty rozpoznawcze. Mówi się o punktowych uderzeniach, ale wszyscy specjaliści są zgodni, że jedynie interwencja lądowa może skutecznie rozbić i przepędzić bojowników ISIS. W takim wypadku za konieczną uznaje się współpracę z innymi państwami wolnego świata, ale także z reżimem Assada w Syrii, którego już wspiera Rosja, a przed którym uciekła do Europy przynajmniej część uchodźców. Istnieje więc pewien problem jak niektórym uchodźcom wytłumaczyć de facto wspieranie reżimu Assada. Oczywiście to nie jest najważniejszy i jedyny problem.
Francuzi mają całkiem zasadne obawy, że po zaangażowaniu się w działania zbrojne na BW we Francji może dojść do fali zamachów terrorystycznych. Francuskie służby specjalne raportuję, że w obozach szkoleniowych państwa islamskiego przebywa około tysiąca młodych obywateli Francji, którzy sposobią się tam do "świętej wojny". Zresztą identyczny problem mają wszystkie kraje chrześcijańskiej Europy, które od lat goszczą na swoim terytorium muzułmanów, od jakiegoś czasu coraz bardziej wrogo nastawionych do naszej cywilizacji. Ostatnio Brytyjczycy przy pomocy dronów fizycznie unieszkodliwili bodajże dwóch groźnych bojowników ISIS urodzonych i wychowanych w Wielkiej Brytanii, którzy przyłączyli się do oddziałów ekstremistów na Bliskim Wschodzie. Nota bene brytyjskie lewactwo było oczywiście strasznie tą "zbrodniczą akcją" oburzone.
Jeśli w końcu dojdzie do interwencji zbrojnej państw wolnego świata przeciwko państwu islamskiemu, to sądzę, że tym razem Niemcy nie będą mogli się już wykręcić zasłaniając Konstytucją, a więc również u nich zaistnieje poważne ryzyko zamachów terrorystycznych, których dokonają być może nawet ci sami uchodźcy muzułmańscy, przyjmowani ostatnio z tak wielkim entuzjazmem, jeśli oczywiście wierzyć europejskim mediom.
Taki widzę bieg wypadków i scenariusz na najbliższe miesiące i lata. Wniosek dla nas, dla Polski płynie z niego taki jak w tytule - zero uchodźców i wierzcie mi wiem o czym piszę, bo dwadzieścia lat mojego dorosłego życia spędziłem we Francji. Takie stanowisko powinien przyjąć polski rząd, wszyscy ci, którzy w naszym imieniu decydują o naszej wspólnej przyszłości: opcja zero uchodźców, nie ulegając żadnym naciskom, ani szantażom powtarzać spokojnie patrząc tym hipokrytom prosto w oczy: "to nie nasz cyrk i nie nasze małpy". Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w zarządzaniu tym ostatnim kryzysem emigracyjnym, to głównie Niemcy zachowali się w sposób nieodpowiedzialny, zupełnie bez wyobraźni, zresztą nie po raz pierwszy w historii. Niemcy znowu nawarzyli piwa, więc teraz na rozpoczynającym się niebawem Oktoberfest 2015 mają okazję je wypić. Prosit!
PS - czytaj także notkę poprzednią: Andżela: 800.000, a może i więcej
