giz 3miasto giz 3miasto
686
BLOG

Tereska

giz 3miasto giz 3miasto Przestępczość Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

dziewczyna ze wsi z regionu tzw. Dolnego Powiśla, w dolnym biegu polskiej rzeki Wisły.  W rodzinnej wsi w czasach PRLu był PGR, w którym pracował jej dziadek jako traktorzysta, a babcia była księgową. Dziadkowie mieli dużo dzieci, w tym mamę Tereski, wyjątkowo kochliwą, więc Tereska wychowywała się u dziadków. To zwłaszcza babcia miała decydujący wpływ na jej wychowanie - dobra organizacja, pracowitość i sumienność miały jej zapewnić życiowy sukces, a przynajmniej godziwe życie. Edukacja, najpierw w szkole podstawowej, a następnie w technikum przemysłu spożywczego, które Tereska ukończyła z wynikiem celującym już w czasach zaawansowanego kapitalizmu. A czasy były ciężkie. W wyniku tzw. transformacji zlikwidowano połączenia kolejowe, więc do szkoły, dobre 5 km, trzeba było maszerować na piechotę. Już po maturze, zaliczonej oczywiście celująco, żadnych perspektyw na pracę jednak w najbliższej okolicy nie było, więc Tereska przyjechała do Trójmiasta i z miejsca pracę znalazła, a wkrótce następną i kolejną, jeszcze lepszą. Ostatecznie trafiła do jednej z cafeterii zagranicznej sieci. Po paru latach, dzięki pracowitości i sumienności została kierowniczką. Była z tego powodu szczęśliwa, ale niestety już niebawem z dyrekcji w Warszawie zaczęły dochodzić złe wiadomości o nadchodzących przekształceniach, czyli likwidacji sieci.

Mniej więcej w tym czasie do cafeterii zaczęła przychodzić na kawkę, ciasteczko i pogawędkę bizneswomen, kobieta podobno porzucona przez męża, właścicielka stylowego lokalu gastronomicznego w Sopocie. W trakcie kolejnych wizyt i pogawędek wyjaśniło się, że bizneswomen nie daje sobie rady i szuka kogoś, kto mógłby ten jej gastronomiczny biznes przejąć i dalej poprowadzić. W końcu stanęło na tym, że złożyła Teresce propozycję, którą ta przyjęła z naturalnym entuzjazmem. Entuzjazm udzielił się również najbliższym współpracownikom i już dalej sprawy potoczyły się bardzo szybko. Zachwyt po wizycie w sopockim lokalu, którego nie zakłócił fakt, że bizneswomen zażyczyła sobie na wstępie 50 tyś. odstępnego, jednocześnie deklarując pomoc w załatwieniu wszystkich koniecznych formalności. Kilka wizyt w sopockim magistracie u znajomej urzędniczki, spisanie umowy u notariusza, pożyczka w banku. Wszystko bardzo sprawnie i szybko zostało dopięte. Pozostał tylko jeszcze drobny szczegół do załatwienia: zgoda wspólnoty mieszkaniowej na wyszynk, czyli sprzedaż alkoholu w lokalu gastronomicznym. Niestety, równie szybko okazało się, że tej zgody nie ma i nie będzie (sic!) Wyszło również na jaw, że nigdy jej nie było, o czym bizneswomen i jej zaprzyjaźniona urzędniczka w magistracie musiały wiedzieć. Tymczasem sprawy posuwały się bardzo szybko, rzeczona bizneswomen zdążyła zainkasować 50 tys. i z dnia na dzień stała się nieuchwytna telefonicznie. Jedynie na fejsie można było ją znaleźć, ale również nie odpowiadała na zapytania i prośby o wyjaśnienie.

W zderzeniu z brutalną rzeczywistością, po niecałych dwóch miesiącach szarpaniny, "interes" pospiesznie zamknięto, gdyż już zaczęły przychodzić rachunki za czynsz. Początkowy entuzjazm sięgnął bruku, ekipa się rozpierzchła w poszukiwaniu innej pracy, niektórzy wyjechali zagranicę. Tereska została sama z długiem 50 tys. do spłacenia, ale nie poddawała się i szybko znalazła pracę, dość podłą, ale już po paru miesiącach lepszą, przynajmniej potencjalnie. Wprawdzie tylko 1.500 na rękę, ale można było dorobić nadgodzinami, więc Tereska dorabiała pracując po 12 godzin dziennie. Właściciele cukierni stale obiecywali wyższe stanowisko, podwyżkę i pełny etat, ale na tych obiecankach się skończyło. Tylko raz zaproponowali Teresce, że jak pójdzie na "kuroniówkę" za 600 miesięcznie, to będzie mogła nadal u nich pracować na czarno (sic!)

Nic więc w tym dziwnego, że Tereska coraz bardziej czuła się oszukana i pokrzywdzona przez los. Raty zaciągniętej pożyczki trzeba było spłacać, ale pomimo usilnych starań jej sytuacja materialna nie ulegała poprawie. Ostatecznie zdecydowała się wyjechać, chociaż nigdy wcześniej o tym poważnie nie myślała. Już drugi rok przebywa i pracuje na Wyspach. Entuzjazm i radość z życia powróciły. Został jedynie ten dług do spłacenia. Niedawno minęło dokładnie 5 lat od kiedy w miarę regularnie spłaca ok. 700 zł miesięcznie, więc zainteresowała się ile jeszcze jej pozostało do spłacenia. Pożyczkę 50 tys. zaciągnęła w banku, który w międzyczasie został wchłonięty przez inny bank, a gdzieś po drodze ten jej dług przechwyciła firma windykacyjna z Wrocławia. I właśnie kilka, kilkanaście dni temu Tereska otrzymała od tej firmy informację, że po 5 latach spłacania długu pozostało jej jeszcze do spłacenia ni mniej ni więcej jak 34 tyś. złotych (sic!)

Opisałem tutaj autentyczną historię autentycznej Tereski, gdyż znam ją dosyć dobrze. Z pewnością takich i podobnych historii z przekrętami w dziejach III RP zdarzyło się dużo, bardzo wiele. Mnie również, chociaż nie na taką skalę. Mega przekrętem była afera Amber Gold, właśnie komisja sejmowa próbuje tę sprawę wyjaśnić...

W takiej  oto przyszło nam żyć rzeczywistości. Stanowczo nie przyjmuję argumentów typu "widziały gały co brały". Tereska nie miała podstaw aby nie wierzyć urzędniczce w sopockim magistracie, aby nie ufać notariuszowi, choć teraz wiemy, że powinna była. Już po fakcie dowiedziałem się, że o tym trefnym lokalu gastronomicznym w Sopocie na ul.Jadwigi od lat wszyscy wtajemniczeni w Trójmieście wiedzieli. I co? i nic. Taką to mamy III RP, niech jak najszybciej sczeźnie !!!

PS - ze smutkiem konstatuję, że NIKT specjalnie się nie zainteresował, ani nie przejął historią Tereski, która wg mnie jest drastyczną ilustracją i jednocześnie oskarżeniem - alegorią realu III RP. Jakby nie liczyć przez 5 lat Tereska spłaciła ponad 40 tys. z zaciągniętej pożyczki i teraz dostaje komunikat, że jeszcze musi spłacić 34 tys. 


giz 3miasto
O mnie giz 3miasto

dostrzegam bzdury, bzdurki i bzdureczki ... zapraszam na: twitter.com/GregZabrisky

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo